Oto dostałem kolejny przykład na to, ze pociągi śmierdzą. I są fatalny środkiem komunikacji. Misja dostania się z Łodzi do Krakowa w godzinach popołudniowych jest niewykonalna w sposób prosty, łatwy i przyjemny. Koszmar. Zeby pokonać tą niewielką odległość, którą samochodem pokonuje się w niecałe dwie i pół godziny, trzeba się mocno nacierpieć! Są dwie możliwe do wykonania opcje. Po pierwsze: Łódź - Koluszki - Katowice - Kraków - tułanie się pociągiem osobowym w którym zawsze śmierdzi i nie jest zbyt fajnie, a potem klasycznym pośpiesznym. Z podróży, która zajmuje 2h 30min robi się prawie 7 godzinny wojaż. Druga opcja to połączenie przeze mnie wybrane. Łódź - Warszawa - Kraków - łódzko-warszawski tramwaj, a potem połączenie ekspresowe. Ale to i tak, i tak robi się cholernie długie ponad 4h na szynach. Nonsens. Nonsens. Nonsens. Jeśli ktoś będzie Was prosił, byście dostali się do Krakowa za pośrednictwem pociągu naostrzcie bagnet i nie miejcie skrupułow. On będzie miał na 1000% niezły ubaw z Was, że zamiast autem jedziecie puszką na szynach. Jedyne co daje odetchnąć w podroży, to muzyka. Polecam:
Autor:
Chief D vel Dariusz
o
12:48
Etykiety:
Kraków,
Noc i dzień,
Pezet,
pociąg,
podróże,
przemyślenia,
Warszawa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz